Habanera z opery Carmen
W 1830 roku pewna hiszpańska hrabina nazwiskiem Montijo opowiedziała młodemu pisarzowi francuskiemu Prosperowi Merimće (1803—1870) bulwersującą wówczas opinię publiczną historię o niejakim Jacque de Malaga, który z zazdrości zabił swą piękną kochankę. Piętnaście lat później wydarzenie to odżyło w zakamarkach pamięci pisarza, który nadał mu formę opowiadania \ A że studiował właśnie życie Cyganów, uczynił z bohaterki Cygankę. Popełnił jedynie ten błąd, że nazwał ją Carmeną. Jest to imię, którego żadna prawdziwa Cyganka nosić nie mogła. W rzeczywistości bohaterka krwawej tragedii zwać się miała Ar Mintz, co znaczy tygrysica albo nieposkromiona.
Opowiadanie to ukazało się drukiem dopiero po śmierci pisarza, w 1873 roku, w zbiorze zatytułowanym Ostatnie nowele. I niemal natychmiast przeczytał je 35-letni kompozytor francuski Georges Bizet, wówczas już autor trzech oper, z których jednak żadna nie odniosła sukcesu. Carmen Merimśego wydała mu się wymarzonym materiałem na nową operę. Pozyskał dla tego pomysłu dyrekcję Opśra- -Comique w Paryżu, która napisanie libretta powierzyła parze literatów: Henry Meilhacowi i Lodovi- cowi Halśvy (bratankowi znanego kompozytora opery Żydówka). Spółka ta miała już na koncie szereg udanych tekstów do operetek Offenbacha.