Muzykantka
Grażyna Bacewicz (po małżeństwie pozostała przy swym panieńskim nazwisku) zajmowała się więc dzielnie domem i rodziną, Komponowała, grała wirtuozowsko na skrzypcach, znakomicie na fortepianie, znajdowała też czas na pisanie powieści, sztuk teatralnych i własnych wspomnień. Działalność estradową jako skrzypaczka uprawiała jeszcze w latach sześćdziesiątych. I z nią właśnie związana jest geneza Oberka D-dur, autentycznego przeboju naszych estrad koncertowych. Pyszny ten wirtuozowski fajerwerk, trwający niecałe półtorej minuty, powstał w sposób zgoła niecodzienny. Kom- pozytorka wspomina o tym dwoma zdaniami w swoim szkicu autobiograficznym Znak szczególny „…miałam (…) występ i w przeddzień zorientowałam się, że brak mi żywego utworu na bis. Skomponowałam więc oberka…” Ot, tak sobie! Brakowało, więc skomponowała! I kropka. Niby nic, a powstał utwór kapitalny. Na uboczu wielkiego nurtu wielkich form w twórczości wielkiej kompozytorki. Ale jakże mocno tkwiący korzeniami w polskiej skrzypcowej tradycji. Boć przecie ten skromny w swoich intencjach, „bisowy” Oberek z roku 1949 godnym jest przedłużeniem linii, która w muzyce polskiej wiedzie od Obertasa Henryka Wieniawskiego (z 1860 roku) przez Oberka Romana Siatkowskiego (z 1892). Dodajmy, że cały ten oberkowy ciąg pomyślany został wciąż w tej samej, bardzo skrzypcowej tonacji D-dur…