Od czasów greckiej Safony
Grażyna Bacewicz była największą kompozytorką w historii muzyki. Pod pióro ciśnie się uzupełnienie: „od czasów greckiej Safony”… Ale kto tak naprawdę wie, czy Safona była dobrą kompozytorką? Wiadomo, że przede wszystkim wielką poetką. A że Bacewiczówna była znakomitą kompozytorką, wie dziś na świecie każdy meloman. Mimo że nie brakowało jej kobiecego uroku, nie lubiła, kiedy podkreślano jej płeć. Nie uważała się za kompozytorkę, lecz za kompozytora. Nie miała ochoty na najmniejsze nawet fory z racji swej kobiecości, bo była wobec siebie okrutnie wymagająca i krytyczna. Z około 200 napisanych utworów dopuściła do publicznych wykonań zaledwie połowę. Jednak kobietą była, i to urodziwą, co autor tych słów dobrze zapamiętał, kiedy jako student Łódzkiego Konserwatorium ujrzał ją w 1945 roku po raz pierwszy. Nic też dziwnego, że „kompozytor” wyszedł za mąż. Za znakomitego lekarza internistę dra Andrzeja Biernackiego, później profesora Akademii Medycznej w Warszawie i sekretarza Polskiej Akademii Nauk (zm. w 1963). Z małżeństwa tego przyszła na świat córka, Alina Biernacka, która odziedziczyła artystyczne talenty Bacewiczów. Jest plastyczką i poetką ł.