W jakim właściwie celu zajmował się transkrypcjami?
Dawniej sądzono, że podejmował ten trud, by uczyć się z obcych dzieł. Gdy chodzi o Vivaldie- go, pogląd ten miałby jakieś uzasadnienie, ale książę weimarski nie był żadnym uznanym mistrzem. Może więc opracowania miały służyć rozpropagowaniu twórczości przyjaciela czy chlebodawcy, schlebianiu jego próżności? I to nie. Bach nie troszczył się bynajmniej o wierność wobec oryginału, traktował go z absolutną dowolnością i czynił to niezależnie od osoby i stanowiska autora. Gdzie linia basu wydaje mu się nic nie mówiąca, zmienia ją na inną. Prawie zawsze dodaje nowe., ciekawie brzmiące głosy środkowe. Także głos górny przerabia, jeśli uważa to za stosowniejsze. Nie respektuje ani konstrukcji utworu, ani jego pierwotnego przebiegu czasowego. Zdarza się, że zaraz po pierwszych taktach idzie już własną drogą, potem przez chwilę wędruje w ślad za oryginałem, znowu zbacza z drogi, powraca do pierwowzoru, ponownie go zostawia, uzupełnia i- nie dba o to, czy jego transkrypcja będzie o połowę krótsza czy dłuższa. Nie uczy się od oryginału, ale raczej go swymi genialnymi poprawkami osądza. Co zresztą nie jest z jego strony zamiarem świadomym.